O tym jak byłam damą

/
20 Comments
Do napisania tej notki skłoniły mnie przemyślenia dotyczącego tego bloga, a raczej tego do czego on zmierza. Siedziałam i myślałam, myślałam i siedziałam i jedyną sensowną myślą było to, że no cóż - kiedyś historie z mojego dzieciństwa się skończą, a nie będę opowiadać o tym jak jadłam kisiel i się ubabrałam.



Gdy byłam jeszcze małą dziewczynką, lat 5, może 7, bardzo lubowałam się we wszelkich atrybutach kobiecego outfit'u. Najbardziej kręciły mnie buty na obcasach mojej mamy - im wyższe tym lepsze, z kosmetyczki za to wybierałam najczęściej szminkę. Nie ma w tym nic dziwnego - większość małych dziewczynek chce się malować i zachowywać jak damy. Ewolucja w stronę damy jak widać mi nie wyszła i obecnie bardziej od szpilek i cieni do powiek, wolę luźne spodnie, a nic mnie tak nie cieszy jak soczyste beknięcie po twister box'ie z kfc. Nie zmienia to jednak faktu, że zdarzało mi się wielokrotnie przebierać za księżniczki czy aniołki, a każdy karnawał był najważniejszym wydarzeniem w moim roku kalendarzowym. Nigdy nie zapomnę mojego stroju aniołka i skrzydeł, którym mój ojciec poświęcił całe życie (tak mi się wydaję, że to był tata, chociaż znając moją mamę, ona też swoje dołożyła - o ile oczywiście nie była pojedynczym twórcą - tak czy siak, moi współtwórcy stworzyli lamborghini galardo w kategorii strojów karnawałowych).  Skrzydła były niewiele mniejsze ode mnie - przynajmniej tak to pamiętam. Zostały wycięte z tektury, na którą nałożono masę kleju i......setki tysięcy frędzelków z bibuły. Miałam pierzaste skrzydła, dokładnie takie jakie wyobrażałam sobie zasypiając i odmawiając pacierz "Aniele Boży stróżu mój". Mój główny atrybut bycia aniołkiem umocowany był na gumkach, które założyłam na ramiona jak zwykły plecak, by potem bawić się (w stylu "jakby jutra miało nie być") na przedszkolnym karnawale.
Mniej więcej w czasie moich pierwszych modowych zapędów, dokształcałam się w dziedzinie kosmetyków i ich funkcji. Jeśli mam być szczera to do dziś żałuję, że nie mam starszej siostry, która mogłaby mi pokazać co do czego służy. Myślę, że był czas, w którym obwiniałam moich rodziców o to, że wyrosłam na chłopczycę, bo być może gdybym obok starszego brata miała jeszcze siostrę, to więcej czasu przeznaczałabym na pielęgnowaniu swojej urody, niż na Fatality w Mortal Combat (umiałam grać tylko Sub-Zero). Stało się niestety tak, a nie inaczej i wszelkie typowo kobiece zachowania musiałam pielęgnować w sobie sama, czasami doglądając mojej zawsze ładnie ubranej i wymalowanej matki. Podglądałam ją podczas porannych makijaży i podziwiałam z jaką łatwością przychodzi jej pomalowanie ust szminką.
Podczas jednych ferii, bądź wakacji w Kościelisku, do którego jeździliśmy wielokrotnie z rodziną, wpadłam na pomysł, że to jest właśnie ten dzień, w którym ujawnię moje talenty z dziedziny wizażu i stylizacji. Weszłam do łazienki i sięgnęłam po kosmetyczkę mojej mamy, z której wyciągnęłam niemal każde możliwe narzędzie i zaczęłam działać. Szminka, róż do policzków, cienie do powiek - malowałam się z takim impetem, że absolutnie nie zwracałam uwagi na to, że cień do powiek ląduje na brwiach, a szminką DELIKATNIE wyjechałam poza usta, tak że moja broda zmieniła swój kolor na czerwony. Uznałam, że na pewno każdemu zdarzają się takie błędy i wszystko poprawię po skończonej pracy. Zmieniłam zdanie gdy spojrzałam w lustro i uznałam, że nic z tym niestety nie da się zrobić i przeżyłam pierwszy w moim życiu atak paniki. Bałam się, że mama będzie zła, że może się brzydko pomalowałam (jako dziecko nie miałam się za bardzo czym stresować, więc znajdowałam sobie absurdalne powody do płaczu) i zaczęłam zacierać ślady. Niestety pod zimną wodą szminka schodzi bardzo słabo, nie wspominając już o cieniach i różu do policzków. Wszystko się rozmazało, a ja wyglądałam jak klaun i płakałam jeszcze bardziej. Przypomniało mi się jednak, że mama zawsze zmywa makijaż jakimś specyfikiem do tego stworzonym, ale za cholerę nie wiedziałam jak to wygląda. Postanowiłam otworzyć wszystkie podejrzanie wyglądające fiolki, tak by po zapachu poznać, który to może być kosmetyk. W końcu rozpoznałam pewien zapach, lubiłam go, chociaż był ostry i dzisiaj raczej określa się go mianem smrodu, niż przyjemnej woni - tak czy inaczej, użyłam ZMYWACZA DO PAZNOKCI. Wylałam go na wacik, niczym profesjonalistka i zaczęłam zmywać sobie usta, policzki i oczy..... Oczy niestety schodziły najtrudniej więc kilka kropel poleciało bezpośrednio na powieki i zaczęłam trzeć. Makijaż nadal nie schodził, a oczy zaczęły mnie piec. Rozpłakałam się jeszcze bardziej, ale by ukryć ślady zbrodni wszystko schowałam na swoje miejsce. Szybko wybiegłam z łazienki i schowałam się w szafie, bo uważałam, że wyglądam tak tragicznie, że nikt mnie nie może zobaczyć - a zwłaszcza moja mama! W końcu opuściłam moją szafę, bo zorientowałam się, że przecież od powietrza makijaż mi się nie zmyje, poza tym odrobinę zgłodniałam. Moja mama zobaczyła mnie taką rozmazaną i zaryczaną, ale ku mojemu zdziwieniu schyliła się do mnie z uśmiechem i zapytała "malowałaś się kochanie?". Powiedziałam, że tak, ale że mi nie wyszło, ta jednak w ogóle się tym nie przejęła i dalej uśmiechała się od ucha do ucha. Zmieniło się to, gdy weszła do łazienki i poczuła ostry zapach zmywacza do paznokci. Zapytała mnie co z tym zrobiłam to powiedziałam zgodnie z prawdą, że zmywałam tym oczy.

I wtedy nastał armagedon.

Biegała to tu, to tam, że przecież mogę stracić wzrok. Zaangażowała się w to też moja ciocia Marysia, która wspólnie z moją mamą zaczęła przemywać mi oczy i robić okłady z ogórków. No cóż - chciałam być wizażystką, a skończyłam w domowym spa, słuchając jaką to głupotę popełniłam.



Jeśli mam być szczera - wiele w kwestii mojej wiedzy dotyczącej urody się nie zmieniło. Wiem do czego służy zmywacz do paznokci, wiem co to peeling albo balsam do ciała. Posiadam również podstawową wiedzę z zakresu najpotrzebniejszych zabiegów kosmetycznych, ale niestety nie jest ona na tyle podstawowa, bym była w stanie chociażby pomalować sobie paznokcie lub wyregulować brwi. No cóż - jestem kaleką i wyręczam się profesjonalistami, ale nadal pozostaje w tej bardzo podstawowej wersji kobiecości (zwał jak zwał). Nigdy nie byłam na żadnym zabiegu upiększającym, a paznokcie hybrydowe widoczne u mnie na przełomie grudnia i stycznia były dla mnie naprawdę poważną ekstrawagancją. Postanowiłam jednak, że spróbuję chociaż trochę zaznajomić się z byciem kobietą przez duże K i możecie się spodziewać wpisów z relacją oraz nagrań z realizacji moich działań. W najbliższych tygodniach i miesiącach możecie spodziewać się vloga, w którym próbuję sobie przykleić rzęsy, namalować kreski, lub chociażby video-relacja z depilacji woskiem (brazylijskie bikini boli, prawda?). Wspierać będę się licznymi grouponami, które nie będą mnie aż tak obciążać finansowo, jednak dadzą pogląd na to jak to jest być damą i odpowiedzą na pytanie - czy warto. Bardzo proszę was, abyście w komentarzach tu lub na fb wpisywali pomysły zabiegów jakie muszę przeprowadzić, spróbować, albo co chcielibyście zobaczyć na chłopczycy.

PS: wiem, że was poniesie fantazja, więc błagam - bez botoksów.







You may also like

20 komentarzy:

  1. Świetna notka a z resztą to nie nowość
    polecam maseczkę na twarz: 2 łyżki cynamonu i łyżka śmietany nałożyć na kilka min
    OSTRZEGAM PALI W BUZIĘ ALE CO TO DLA CIEBIE BUZIAKI ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. Wow Insik, na co Ty sie piszesz oO'

    OdpowiedzUsuń
  3. Cudowna notka jak zwykle :*
    Moim zdaniem Insik najbardziej kobieca jesteś będąc sobą. I naprawde nie musisz się zmieniać bo i tak cała masa ludzi cię uwielbia ❤

    OdpowiedzUsuń
  4. a ja uważam, że fajnie jest coś zmienić, te zabiegi nie są przecież "na stałe" także popieram w 100%

    OdpowiedzUsuń
  5. Konturowanie twarzy :3

    OdpowiedzUsuń
  6. Wyreguluj brwi! :D

    OdpowiedzUsuń
  7. Oo Insik, czego Ty sie chcesz podjac :D milej zabawy z tym wszystkim :*

    OdpowiedzUsuń
  8. oczywiście musisz sobie pomalowac paznokcie !

    OdpowiedzUsuń
  9. Załóż sukienkę i obcasy ;)
    Powodzenia i pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  10. Zrób zabieg doczepiania rzęs, słonko. :D Powodzenia! Świetny blog. W przyszłym roku musisz wystartować w blogu roku!

    OdpowiedzUsuń
  11. Może depilacja wąsiku? Regulacja brwi?

    OdpowiedzUsuń
  12. pierwsz komentarz ma racje 2 lyzki cynamonu, lyzk amleka i na twarz i trzymaj z 15 minut <333

    OdpowiedzUsuń
  13. Świetna notka! Jak wszystkie z resztą :) Proponuję zacząć od regulacji brwi nitką - zabiegu, który jest powszechnie dostępny w UK. Zwykła regulacja pęsetą to tutaj niestety rzadkość, a salonu który taką usługę wykonuję można szukać z przysłowiową "świecą" ;)

    OdpowiedzUsuń
  14. Jeżeli chodzi o pielęgnację włosów to polecam maskę z żółtka, jogurtu i miodu, a na cerę super działa maseczka z cynamonu. Możesz sobie też zawsze zafundować oczyszczanie twarzy, regulację brwi czy inne podobne. Tak sobie myślę, że chciałabym Ci tu napisać coś jeszcze co by Ci się spodobało, ale sama jestem słaba w tych sprawach:'-)
    Super notka jak zwykle:)

    OdpowiedzUsuń
  15. Smietany i to gestej a nie mleka pokemonie. 😳

    OdpowiedzUsuń
  16. Klaudia, przedluz sobie rzęsy u kosmetyczki, śliczne są i każdemu dodają urody :)

    OdpowiedzUsuń
  17. Moim zdaniem jesteś cholernie kobieca nawet bez makijażu, w dresach i rozczochrana. Najbardziej kobieca kobieta zaraz po Rihannie i Beyonce :)

    OdpowiedzUsuń
  18. Bierz rybki garra rufa! XDDDDDD

    OdpowiedzUsuń
  19. 10 wyzwań
    1.ubierz się w sukienkę
    2.Ubierz buty na obcasach
    3.Zrób sobie zabieg depilacji woskiem (boli )
    4.Zrób sobie ślubny Makijaż
    5.przedłóż se rzęsy
    6.zrób sobie mega kreski
    7.zrób jakąś maseczkę domową na twarz ( np z jajek ,z cynamonu )
    8.zrób sobie maseczkę domową na włosy
    9.zrób sobie tipsy
    10.Zrób sobie jakoś paznokcie z dodatkami

    OdpowiedzUsuń
  20. Piękna notka. Aww.
    Pomaluj sobie paznokcie u stóp!

    http://azazels-world.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń