O mężczyznach w moim życiu #1

/
18 Comments
Nigdy nie byłam prostym dzieckiem - w czasach mojego wczesnego dzieciństwa miałam zwyczaj gubienia majtek lub innych elementów garderoby. Takiego najzwyklejszego zostawiania ich np koło śmietnika. Do dziś zastanawiam się co musieli myśleć dozorcy i ochroniarze w ośrodkach na wakacjach, gdy znajdywali pod krzakiem majtki 3-letniej dziewczynki. W późniejszym czasie moje ekshibicjonistyczne zapędy ustały - już nie gubiłam majtek w ogródkach działkowych ani w przedszkolu. Złośliwi mogliby powiedzieć, że to dopiero po okresie dojrzewania znowu wróciły dawne nawyki i zdarzało mi się tu lub tam zostawić majtki - no cóż, z grzeczności (?) nie zaprzeczę.

Każdy z nas był w przedszkolu - doskonale wiecie, jakimi prawami rządzi się to miejsce i nie ma co ukrywać, dla mnie to była prawdziwa szkoła przetrwania. Już od najmłodszych lat musiałam zmagać się z terminem seksizmu, ponieważ w moim przedszkolu panował podział na 'baby' i 'facetów'. Twórcą tego stanu był złotowłosy Michał, mający zresztą zadatki na świetnego dyktatora. Od najmłodszych zatem lat skazana byłam na obcowanie jedynie w gronie dziewczyn - niestety każdy chłopiec, który zdecydował się na rozmowę z jedną z drużyny bab, nazywany był zdrajcą rasy. Dziewczynki nie były tak wrogo nastawione do ekipy siusiaków, ale zaistniała sytuacja wymusiła na nich obracanie się tylko i wyłącznie w swoim towarzystwie. Potrzeba jest matką wynalazków, a skoro popularne zabawy w dom, księżniczkę i rycerza czy sklep niemal zawsze wymagały udziału przedstawiciela płci męskiej, te honory zazwyczaj należały do mnie. Jeśli mam być szczera to niespecjalnie mi się to podobało, jednak zostałam jednogłośnie wskazana jako najlepszy materiał na rycerza. Dostałam papierowy miecz który miałam sobie włożyć do spodni (getrów?) i miałam w każdej możliwej chwili ratować damę z opresji. Mimo to, zdarzyła się sytuacja, w której postanowiłam postawić się moim drogim koleżankom i wymieniłyśmy poglądy na ten temat. Brzmiało to mniej więcej tak:
- Dlaczego to zawsze ja muszę być księciem albo rycerzem? Też chcę być kiedyś księżniczką.
- Nie możesz, bo ty jesteś najlepszym rycerzem.
- Ale ja chcę być księżniczką.
- Ale ty jesteś rycerzem i nas ratujesz i my się w Tobie zakochujemy.

Z perspektywy czasu zastanawiam się czy to właśnie nie ten dialog okazał się kluczowy w sposobie postrzegania przeze mnie kwestii mojej seksualności. Nie zmieniło to jednak tego, że moją pierwszą sympatią był chłopiec o imieniu Dominik. Był on właśnie w gangu facetów, ale wyłamywał się i mieliśmy tajne spotkania za krzakami, gdy dyktator Michał nie patrzył. Nie musicie się rumienić - mnie ominęły przedszkolne ekscesy 'ja Ci pokażę co mam w majtkach jak Ty to zrobisz'. Ja i Dominik mieliśmy zdecydowanie bardziej głębszą relację i nie interesowało nas to co druga osoba ma w majtkach. Swoją drogą oglądałam parę miesięcy temu moje zdjęcia z czasów przedszkolnych i odkryłam (a raczej przypomniała mi o tym zapiska z tyłu zdjęcia) nazwisko mojej sympatii z lat młodzieńczych. Wyszukałam go na Facebook'u, by przypomnieć sobie chociaż jego twarz i jakaż była moja niespodzianka, gdy okazało się, że jest gejem. Być może dlatego nigdy nie był zainteresowany moją waginą, a być może po prostu ujęła go moja dusza. Tak czy siak, był dla mnie mężczyzną na tamten czas idealnym. Wyłamywał się spoza schematów, nie bał się protestować i widać było w nim cechy odpowiednie dla buntownika. Wyobrażałam go sobie podjeżdżającego po mnie na motorze, odzianego w skórzaną kurtkę z bukietem róż, które wręcza mi na progu domu. Tyle jeśli chodziłoby o mój wczesnoszkolny romantyzm. W późniejszych latach niestety nasze drogi się rozeszły i on - no cóż - znalazł sobie jak się okazało chłopaka, chociaż ja nadal wolę sobie wmawiać, że to ja byłam jedyną kobietą jego życia i nie jest gotów zdecydować się na żadną inną.

Po ukończeniu przedszkola trafiłam do osiedlowej podstawówki. Klasy 1-3 to prawdziwy chaos jeśli chodzi o moje preferencje seksualne, chociaż jak wiadomo, nie nazywałam tego wtedy. Pierwszego dnia szkoły zakochałam się w mojej koleżance. Piękna, złotowłosa blondynka, niebieskie oczy. Miała na imię Justyna i w późniejszym czasie była moją przyjaciółką oraz odwieczną rywalką jeśli chodzi o wszelkie możliwe konkurencje na WF-ie. Nie zapomnę jednak tego tandetnego 'łaaaał', które wydałam z siebie, widząc ją pierwszy raz. Moja miłość do Justyny szybko minęła, ponieważ okazało się, że chłopiec również może mi zaimponować. Tym szczęśliwcem okazał się Tomek, który w pierwszej klasie często siedział ze mną na świetlicy. Szczerze mówiąc wyrwał mnie w bardzo wysublimowany sposób. Oglądaliśmy bajki na podłodze, które puszczali nam opiekunowie. Siedziałam obok niego i czasem rozmawialiśmy o tym co dzieje się na ekranie. Pewnego dnia zapytał mnie kokieteryjnie czy wiem jak czyta się te literkę (pokazał palcem na literę 'V', która to rozpoczynała wyraz VIDEO, wypisany na magnetowidzie). Odpowiedziałam zgodnie z prawdą, że nie wiem.
- Czyta się ją jak Wu. Po prostu jak literka 'W'

I tak właśnie poderwano mnie pierwszy raz.







You may also like

18 komentarzy:

  1. Insik do cholery... jesteś przeurocza.

    OdpowiedzUsuń
  2. kocham Cie Insik kocham kocham mocno! Nie wazne o czym piszesz, zawsze porywa mnie to, co przeczytam na Twoim blogu. Asdfghjkl uwielbiam Cie!

    OdpowiedzUsuń
  3. Przypomnialy mi sie czasy zerowki :)
    "Ale ty jestes rycerzem i nas ratujesz i my sie w Tobie zakochujemy" rozczulilo mnie to :)
    Notka przeswietna!

    OdpowiedzUsuń
  4. Haha <3
    Czy tylko ja bylam malutka bez szkolnych milosci?:(

    OdpowiedzUsuń
  5. jestes najlepsza kocham cie

    OdpowiedzUsuń
  6. masz naprawdę świetny styl pisania - lekki, niewymuszony. miło się Ciebie czyta.
    a notka cudowna! tylko pozostawia taki niedosyt... miałam nadzieję, że napiszesz trochę więcej o mężczyznach, tych w Twoim starszym wieku też ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. JESTEŚ CUDOWNA INS

    OdpowiedzUsuń
  8. Insik najlepsza i najwspanialsza!❤❤
    pisz dalej, bo masz talent! Wiesz jak nas zaciekawic:) chętnie przeczytam każdą notkę jaką napiszesz!! Buuzi Klaudia!:*:*:*:*

    OdpowiedzUsuń
  9. Jeju Insik, tak dawno nie odwiedzałam Twojego bloga, a po przeczytaniu tego wpisu zaczęłam żałować i nadrabiam zaległości. Wpis jest świetny, kocham Twoje poczucie humoru i fajnie, że masz do siebie dystans. :D Trzymaj tak dalej! :3

    OdpowiedzUsuń
  10. Klaudia tak lubię Twojego bloga no :) Świetna notka, cały czas mimowolnie się uśmiechałam czytając ją :)!! I od razu przypomniały mi się moje przedszkolne "miłości". Fajnie tak czasem powspominać. W sumie to czekam na kolejną notkę i na pewno zostane z Tobą na dłużej :). Dużo weny Ci życzę na nadchodzące dni, bo naprawdę masz potencjał.

    OdpowiedzUsuń
  11. Przeczytałam tą notkę z ogromnym bananem na twarzy :) Przypomniało mi się, jak kolega dał mi buzi w policzek, a ja mu odwinęłam z ręki. Zabawy z lalkami, porodami, ślubami, jeeeju.. Coś 'pięknego'. Taki powrót do czasów podstawówki i dzieciństwa. Świetna notka i prosimy więcej takich ;)

    OdpowiedzUsuń
  12. świetna notka, momentami zabawna, a najbardziej lubię takie właśnie :)
    + mi również przypomniały się czasy zerówki (do przedszkola chodziłam, ale katolickiego- dwa razy w tygodniu takzeXDDD). Pod koniec zerówki, jakoś w czerwcu mój kolega znalazł taką naszywkę z żółwiem, którą bardzo polubił, ale na chwilę zostawił na stoliku. Wtedy do akcji wkroczyłam ja i zabrałam dla beki tego żółwia i wsadziłam do plastikowej cukierniczki stojącej na zabawkowej kuchni. Kolega wrócił, a gdy odkrył, że jego żółw zniknął, popadł w rozpaczodepresję i zaczął na całą salę wrzeszczeć ''GDZIE JEST MOJ ZOLW ITD''. Gdy tak krzyczał z 15 minut, w końcu, gdy nie patrzył, podrzuciłam mu go na stolik, ten jego entuzjazm po odnalezieniu tej naszywki-bezcenny! HAHAHA. To byla pierwsza sytuacja, w ktorej odkrylam w sobie charakter wrednej suczy :D

    OdpowiedzUsuń
  13. piszesz świetne notki! :)

    OdpowiedzUsuń