O tym jak bylam maniurą

/
9 Comments



Niemal każda osoba przechodziła pewnego rodzaju transformacje. Wynikają one z burz hormonalnych, wpływ na nie ma też otoczenie w jakim przebywamy. W ostatnim wpisie przedstawiłam jeden z moich stanów światopoglądowych, których teraz w pewnym sensie się wstydzę, aczkolwiek zdecydowanie bardziej wolę się z tego obecnie śmiać.

W parze z dojrzewaniem idą najróżniejsze przemiany - nie tylko światopoglądowe, ale również fizyczne, nie takie jednak, które wynikają z np. nabierania kształtów, ale wpływ na nie ma środowisko bądź otoczenie w jakim się znajdujemy. Nasuwa mi się teraz pytanie, może trochę filozoficzne, ale czy wobec tego prawdziwi jesteśmy tylko w momencie, gdy jesteśmy zupełnie sami i nic, ani nikt nie odciska piętna na naszym życiu? Mnie to nie dotyczyło - ja od zawsze obracałam się wśród ludzi, powiedziałabym wręcz, że tłumów, a z początkiem mojego czasu nastoletniego, było to środowisko - delikatnie mówiąc - dresiarskie.
Teraz wyobraźcie sobie to połączenie - konserwatywne wychowanie, stadionowe poglądy i....wkoło pełno panienek obciągających za paczkę fajek. Tutaj warto wspomnieć, że paczka niebieskich LM'ów kosztowała wówczas niecałe 7 zł - nie ma co, szanowały się. Ja natomiast byłam mixem - dziewczynka z dobrego domu, dobrze ucząca się, ale mimo wszystko obracająca się w mało ciekawym środowisku. Oczywiście moja 'paczka' taka nie była, ale samo przebywanie w jednej szkole z tego typu osobami miało swój wpływ na moje poglądy względem tego jaka stylówa  jest najbardziej na topie. Warto też wspomnieć, że pierwsze tygodnie w moim gimnazjum w pełni obrazują to, w jakiej szkole wylądowałam. Mowa tutaj o incydencie próby otrucia (lub zabicia) nauczycielki matematyki. Naturalnie było to komentowane jako niewinny dowcip, ale jak wsypanie komukolwiek kreta do cukru, którym ma zamiar posłodzić sobie kawę, może być traktowane jako mało smaczny kawał? Owszem - mało smaczne to było, ale w mojej ocenie i wtedy i teraz, nie miało to wiele do czynienia z żartami. Od tego momentu poza uczniami,do szkoły zaczęli uczęszczać również najróżniejsi dziennikarze, w tym ci z  raczkującego dopiero programu UWAGA oraz policjanci.
Paradoksalnie, to moi rodzice uznali, że to właśnie to gimnazjum będzie dla mnie najodpowiedniejsze i przegrałam z nimi wojnę po teście szóstoklasisty. Po tym incydencie zaczęli zmieniać swoją opinię, a moja wiara w nich zaczęła narastać.
Po drugiej klasie postanowiliśmy wspólnie zmienić moje otoczenie - przeniosłam się do prywatnego gimnazjum w centrum miasta. W tym czasie miałam również chłopaka - dużo starszego, o którym - musicie wybaczyć - nie zamierzam nigdy opowiadać, bo jest to epizod dla mnie nieco dziwny i można go bez trudu źle zrozumieć, a nie chcę po dobrych 10 latach robić problemów - dziś - staremu facetowi.

To właśnie w wieku 14/15 lat byłam raczej mało oryginalna. Uwielbiałam obcisłe jasne spodnie, najlepiej z bawełny, jeans uważałam za zdecydowanie zbyt sztywny materiał, a lubiłam by każda moja krągłość zaznaczała się podczas przechadzek ulicami centrum. Wszelkie obcisłe kurteczki lub jasne, najlepiej białe koszulki zajmowały honorowe miejsce w mojej szafie. Co się tyczy butów - nie nosiłam szpilek ani koturn. Mimo mojego zmaniurzenia i ponętnego kołysania biodrami, obcasy wydawały mi się skrajnie niewygodne - do tego stopnia, że byłam przekonana, że modę na takie obuwie wymyślił sadysta, którego zostawiła żona i postanowił zemścić się na wszystkich kobietach świata. Innym moim wyobrażeniem była średniowieczna sala tortur, w której zakładano osobie torturowanej szpilki i kazano chodzić wkoło stołu przez kilkanaście godzin. Tak czy siak - moje stopy zdobiło nic innego jak halówki - najmodniejsze obuwie, które każda dziewczyna z blokowisk musiała mieć. Pomijam fakt, że nie wychowałam się w bloku, nawet nie na takim osiedlu, ale bez trudu można było założyć w tamtym czasie, że trzepak to moje ulubione miejsce schadzek.
Nigdy nie zapomnę tego okresu mojego życia - głównie dlatego, że chociaż moim piegom towarzyszyły pryszcze, to nigdy nie cierpiałam na większe zainteresowanie wśród płci przeciwnej. Do tej pory nie wiem, czy było to efektem mojej stylówy, czy może utlenionych na blond włosów do ramion. Z perspektywy czasu wydaje mi się, że wyglądałam wtedy na łatwą, gdyż moimi adoratorami byli zazwyczaj chłopcy w wieku 16-19 lat, najczęściej wygoleni na zapałkę, przywdziewający spodnie dresowe marki Londsdale. Lubiłam jednak zwracać na siebie uwagę - zwłaszcza, że  mieli się czym pochwalić, a świeżo wymyty Fiat 126p lub żółte Seicento nie raz i nie dwa za mną zatrąbiło.  Jednej z takich sytuacji zawdzięczam mojego pierwszego stalkera. Marcina poznałam podczas przechodzenia na pasach pod Wawelem, kiedy to postanowił za mną zatrąbić. Najpierw pomyślałam, że za wolno idę i zgasło już zielone światło dla pieszych - gdy jednak zobaczyłam, że zielony ludzik dalej się świeci - rzuciłam się na niego (kolokwialnie mówiąc) z mordą. Moje maniurzaste towarzystwo nauczyło mnie tego, by nie dawać sobie wchodzić na głowę i że najlepszym sposobem na osiągnięcie danego celu, jest się o niego wykłócić. Tak też było i wtedy, a na moje 'kurwy', 'kutasy', 'chuje' i puentujące całą wiązankę 'ty jebany cwelu, mam zielone', usłyszałam 'lubię takie. daj mi swój numer'.
I dałam.
(Alleluja, że nic więcej)
Marcin był bardziej niż zainteresowany moją osobą i dziennie otrzymywałam od niego kilkaset smsów i do tej pory żałuje, że na żywo był zdecydowanie mniej wygadany - chyba, że miałabym do treści wypowiedzi zaliczać wielokrotnie powtarzając się słowo 'kurwa'. Nie oceniałam tego jednak, ponieważ sama sporo w tych czasach klęłam (zresztą zostało mi to do dziś), ale perspektywa przedstawienia moim rodzicom 19-letniego chłopaka z drugiej klasy gimnazjum, wydawała mi się nieco ryzykowna.  Uznałam, że najwyższy czas zerwać kontakt, bo ewentualne dalsze spotykanie może pociągnąć za sobą niesubtelne propozycje lub oczekiwania, których nie chciałam za bardzo spełniać. Kolejnym, a może najważniejszym argumentem, by zakończyć rozpoczynającą się relacje, był fakt, że jak wcześniej wspomniałam, miałam wtedy chłopaka. Marcin należał do osób bardziej porywczych i odrzucenie zniósł ciężko, ale jak przystało na prawdziwego łobuza, całą agresję przelał na mojego ówczesnego partnera, chociaż w życiu go nie widział, ani nawet nie słyszał. Uznał, że skopie tamtemu lalusiowi dupę i koniec kropka. Do konfrontacji nie doszło, a ja zmieniłam numer, żeby wyeliminować kolejną falę niezręcznych wiadomości.

Późniejsze losy mojej garderoby były niemniej ciekawe, ale skrupulatnie zaczęłam odchodzić od obcisłych ubrań podkreślających moje rosnące wciąż piersi. Ku mojemu zdziwieniu, nie spodobało się to mojemu chłopakowi, a moje skłonności biseksualne zaczęły mu coraz bardziej przeszkadzać. W momencie ścięcia włosów na krótko i zafarbowaniu ich na czarno, mieliśmy już głęboki kryzys, a po założeniu spodni z niższym stanem, nasz związek się zakończył. Zmienił się także sposób podrywania mojej osoby - chłopcy już na mnie nie trąbili, za to uśmiechało się do mnie na ulicy całkiem sporo dziewczyn, a krótko ścięte panie w kawiarni niejednokrotnie zostawiały mi swój numer na serwetkach.







You may also like

9 komentarzy:

  1. Świetna notka, Klaudia maniura haha, śmieje sie jak wyobrażam sobie Ciebie na pasach przeraźliwie przeklinającą XD Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. swietna notka!
    halowki to byly najlepsze i najwygodniejsze buty mojego dziecinstwa, mozna powiedziec, ze graly role dzisiejszych nike, adidas czy new balance :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetna notka:)

    OdpowiedzUsuń
  4. do tej pory odnosiłam wrażenie, że tylko pewna część społeczeństwa widząc krótko obciętą kobietę ocenia ją jako homo- albo bi- seksualną. niech mnie ktoś uświadomi, co prawda wdziewam okular wyjebania, ale warto wiedzieć co się dzieje w świecie

    ehe, pozdrawiam! :' )

    OdpowiedzUsuń
  5. Święta notka Ins !:)
    Bardzo Milo i wygodnie czyta się to co piszesz :) Posmialam się trochę jak wyobraziłam sobie Ciebie przeklinająca na tego Marcina ,Haga jesteś genialna

    OdpowiedzUsuń
  6. Genialana notka Insik !:)

    OdpowiedzUsuń
  7. Wiem, że to niezbyt zdrowe, ale ile takich zmian było zanim stałaś się obecną Klaudią? Notka jest świetna, aż zachęca do czekania na następną.

    OdpowiedzUsuń
  8. TY JEBANY CWELU MAM ZIELONE

    OdpowiedzUsuń
  9. No no, warto było czekać na tą notkę, bardzo poprawiła mi humor. Uśmiałam się, oczyma wyobraźni widząc Ciebie, wygrażającą pięścią jakiemuś dziewiętnastolatkowi i z zapałem przeklinającą. Ins-maniura, kto by pomyślał... XD

    OdpowiedzUsuń