O tym jak byłam homofobem #1

/
9 Comments
Każdy z nas dojrzewa inaczej - jeden chłopiec nabierze wagi i będzie mieć głos jak smerf, inny straci wagę, ale zyska głos dojrzały i głęboki, który będzie muzyką dla uszu. Jednak najważniejszym aspektem dojrzewania są zmiany psychiczne jakie zachodzą w naszym organizmie. Pierwsze ciągotki homo, tudzież biseksualne większość osób ma zazwyczaj w wieku lat nastu, a cały świat tłumaczy im, iż jest to najnormalniejsza na świecie walka hormonów. Jak byłam mała, wyobrażałam sobie w tym czasie moje hormony jako poubierane w średniowieczne, bojowe stroje kobiety ze złotymi warkoczami, walczące z wikingami. Wszystko odbywało się na tle mojego mózgu lub czerwonej poświaty, która zapewne symbolizowała moje ciało. Wizje takie zawdzięczam setkom godzin spędzonych nad "było sobie życie", jednak starzec z brodą nigdy w mych wyobrażeniach się nie ujawnił - zdecydowanie wolałam silna panie dzierżące oburęczne miecze. Złotowłose hormony odpowiadały moim nie do końca heteroseksualnym popędom, te drugie zaś śmiało mogły mieć znak fallusa na swych tarczach. Walka ta rozgrywała się we mnie dość szybko i muszę przyznać, że pierwsze bitwy wygrywali wikingowie. Ich armia miała dodatkowe atuty, otóż ich światopogląd odpowiadał temu, jaki był jedynym słusznym w moim rodzinie, a pasja chodzenia na mecze i obcowania wśród przepełnionych testosteronem mężczyzn nieakceptujących absolutnie żadnych dewiacji poza "Moja jedyna miłość to Wisełka" sprawiała, że napompowane cycki kobiet-hormonów odnosiły dotkliwe porażki.

I tak właśnie mijało życie. Zdążyłam nawet zapomnieć o jakichkolwiek rozterkach tej natury, udało mi się mieć chłopaka, zauroczyć w kolejnym, a dziewczyny były moimi koleżankami.
Przypomina mi się nawet to, że należałam do paczki dziewczyn - nie wiem czy byłyśmy typowymi 'mean girls', ale na pewno za takie się uważałyśmy i byłyśmy (w naszej opinii) najfajniejszymi dziewczynami w szkole. Moje koleżanki, a właściwie przyjaciółki (jak na tamten czas się wzajemnie nazywałyśmy) miały najprzystojniejszych chłopaków ze szkoły, najfajniejszych lub tych najniegrzeczniejszych - chyba moda na kochanie bad boya nigdy nie zniknie. Też miałam takie fantazje, aczkolwiek dużo lepiej rozmawiało mi się z chłopakami jak z kolegami. Nie  zmienia to jednak faktu, że moje otoczenie dążyło do pewnych trendów, chciało zaspokajać swoje potrzeby wynikające z norm ogólnie przyjętych. Podejrzewam, że gdyby nie jedno popołudnie moje życie mogłoby się zupełnie inaczej potoczyć. Oczywiście mówię to teraz pół żartem pół serio - jeżeli zakodowane w genach mam takie, a nie inne tendencje to prędzej czy później objawiłyby się przez to lub tamto i nie miałabym na to absolutnie żadnego wpływu. Wracając jednak do meritum - chodziło o teledysk Tatu - Ya soshla s uma i to jak pięknie ta czarnowłosa dziewczyna wyglądała w deszczu, całując drugą kobietę.  Pewnie wielokrotnie widzieliście słabe komedie, w których w takiej sytuacji bohater siedział z nieprzyzwoicie otwartą buzią, wchodził w słup na ulicy lub (to w przypadku looney tunes) spadało na niego kowadło, otwierał oczy w kopalni pełnej dynamitu, dobiegł za krawędź przepaści i spadał lub wbiegał do tunelu, z którego właśnie wyjeżdżał pociąg. Opis tego uczucia jest może nazbyt rozległy, ale z przykrością muszę przyznać, że tylko tam mogę wam oddać to kim, a raczej czym byłam w chwili ujrzenia całujących się lesbijek w deszczu. Tak, byłam kojotem, ewentualnie koteckiem.

 Odniosłam wrażenie, że do mojej głowy wbił się dość sporej wielkości szpikulec do lodu*, bo od tego momentu zaczęłam dostrzegać coraz bardziej ewidentne sygnały, że moje lubowanie się w piłce nożnej, przekleństwach, czy (jak mi się zdawało) niewinne podglądanie koleżanek w szatni miało większe znaczenie, niż przypuszczałam. Postanowiłam jednak wyprzeć to wszystko i pozostać wierna normom, które do tej pory mnie kształtowały.

Być może zabrzmi to komicznie, ale to właśnie w tym momencie zaczęłam jeszcze mocniej zagłębiać się w środowisko kibicowskie, które przejawiało skrajnie nacjonalistyczne poglądy. Brałam czynny udział w dyskusjach na wielu forach internetowych, a najbardziej interesującymi dla mnie tematami były te, które dotyczyły mniejszości seksualnych. Widząc taki temat, natychmiast zaczynałam brać w nim dyskusje. Dumnie broniłam swoich narodowych poglądów, a moi koledzy faszyści doprowadzali mnie do szalu swoim brakiem konsekwencji w momencie, gdy mówili, że lesby nie są takie złe, ale pedały do gazu. Byłam oburzona za każdym razem, gdy dochodziły mnie takie opinie - według mnie to właśnie PEDAŁY nie były takie straszne, podczas gdy lesby należy związać na stosie, podlać benzyną i podpalić.

Widziałam zagrożenie we wrogu, jakim było środowisko homoseksualne. Uważałam członków tego "stowarzyszenia" za ludzi cwanych, przebiegłych. Byłam pewna, że są nawet gorsi od Żydów i nie dość, że sprawują wysokie stanowiska i dysponują ogromną ilością pieniędzy, to jeszcze planują obalić tradycje i kulturę narodu polskiego. W moim mini-nazistowskim notesie hasło "lesba" było na miejscu pierwszym. Zaraz pod nim "żydzi", potem "pedofil" oraz "pedał". Postanowiłam poznać owe środowisko od środka, przynajmniej odrobinę. Widziałam siebie w roli szpiega aliantów**, który przedostaje się do bazy wroga, jakim było forum kobiety-kobietom.com. Zarejestrowałam się tam i od czasu do czasu wchodziłam na czat, by dowiedzieć się czego można się spodziewać w przypadku spotkania takiego dewianta. Zdarzało mi się również przeglądać lesbijską kamasutrę - naturalnie robiłam to tylko, by być świadomą jakich okropieństw dopuszczają się lesbijki. Po takiej lekturze zdarzało się, że śniły mi się zapamiętane pozycje - wmawiałam sobie, że to szatan kusi mnie i męczy moją heteroseksualną, nieskalaną grzechem głowę, a efekt porannego podniecenia był uwarunkowany czysto-fizjologicznie i absolutnie nie wynikał z pożądania.

Moje prawicowe poglądy rosły w siłę, wachlarz moich argumentów również, ale nadal w głowie rozbrzmiewała mi piosenka Tatu. Postanowiłam iść krok dalej - nie było to trudne, ponieważ w mediach było właśnie głośno o planowanym marszu równości, który miał odbyć się w Krakowie. Teraz nie pamiętam czy był to pierwszy taki marsz w Polsce w ogóle, czy pierwszy w Krakowie.Bardziej aktywna na forach internetowych nigdy nie byłam. Wypieki na policzkach, pot na skroniach i gniew przez lobby homoseksualne opanowujące telewizje, bilbordy w mieście i radio. Na niemal każdym rogu spotkać można było plakat zapraszający do wzięcia udziału w paradzie dewiantów - na szczęście moi prawicowi bracia odpowiadali tym samym, a plakaty obrońców rodziny były dużo lepiej rzucające się w oczy. Byłam dzieciakiem, ale postanowiłam, że wezmę udział w tym event'cie i dumnie będę bronić rodzinnych wartości. Byłam na tyle zdeterminowana, że postanowiłam nawet podnieść kilka kamyczków, by rzucić nimi w tęczowy tłum. Tak też się stało, jednak cytując KAENA (a raczej wdowę) "karma jest zołzą" i ja dostałam jajkiem - swoją drogą od innego nacjonalisty. No cóż - wiedział, że owszem - jestem ukrytym agentem, szpiegiem aliantów, jednak nie na forum kobiety-kobietom.com, ale właśnie w gronie nacjonalistów.



Wiem, że obiecałam również przepis na kakaowe tiramisu oraz lazanie, ale musicie na to jeszcze poczekać! Obiecuję, że we wtorek ukaże się czysto kulinarna notka, w której znajdziecie te przepisy oraz moje przemyślenia oraz wnioski po miesiącu bez mięsa. ;)

*inspiracja Criminal Minds - odcinkiem o mordercy, który lubił wbijać szpikulec do lodu w kobiety
**tutaj ewidentna inspiracja grą Commandos




Płaszczyk - Romwe >Kliknij, nakarm szafę insika<
Kurtka - Sheinside >Kliknij, nakarm szafę insika<














You may also like

9 komentarzy:

  1. Kolejna wspaniała notka. Miło i lekko się czyta :) Już nie mogę doczekać się następnej! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Notka - jak zawsze, nie nudzilam się czytając ją. Ciekawa i błyskotliwa.
    A zdjecia super, masz mega sympatyczny usmiech i madre oczka!

    OdpowiedzUsuń
  3. super notka!!!ps zrobisz cos insik o jakims serialu bo nie mam co ogladac????

    OdpowiedzUsuń
  4. Blog, teraz ksiegarnia, uuu, kochana, ciagnie Cie w kierunku pisaniny, tylko czekac, az wydasz cos wlasnego ;) mysle, ze wszyscy bysmy to powitali z entuzjazmem, wykupujac cale naklady. A bardziej powaznie-kolejna notka spod "lekkiego piora", bardzo dobrze sie ja czyta, jak cala reszte :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Cały urok Twojego pisania polega chyba na tym, że czyta się to po prostu z wielką przyjemnością bez konieczności przeskakiwania co drugie zdanie. Jest super Klaudia! Plus jak można mieć tyle naprawdę ciekawych historii w życiu?! Przecież to się nie może marnować PISZ PISZ PISZ!

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetna notka. Po za tym pięknie ci w tym płaszczyku.

    OdpowiedzUsuń
  7. wow, znowu mieszkasz na wiślanych?

    OdpowiedzUsuń
  8. hehehe ziomus....pamietasz te czasy jak sie gadalo na gg do 4 rano o laskach? 16 czy 17 lat wtedy mialas. ;) pozdro ;)

    OdpowiedzUsuń