O tym jak okazałam się pedofilem

/
14 Comments
Mam 24 lata - no dobra, rocznikowo 25, ale jestem grudniowym dzidziusiem, więc każdy rozumie moje zaniżanie wieku. Kiedyś zawyżałam, teraz po prostu nie wypada, zresztą jak to brzmi. Nie będę dodawać, że w obecnych czasach kwestie wieku są dużo mniej istotne, niż było to kiedyś. Popularne hasła "wiek to tylko liczba" i inne frazesy mówiące o tym, że nie ma się co przejmować ewentualną różnicą wieku, tak bardzo wpadły mi do głowy, że jeszcze kilka miesięcy temu sama zaczęłam w nie wierzyć, próbując dać szansę osobie mającej 8 lat mniej. Niestety moje trudy skończyły się na niczym, ponieważ wydawałam się nudna dla samej siebie, gdy na pytanie "co tam?", miałam w głowie tylko moje kłopoty podatkowe, wieczne utarczki z ZUS-em, lub niezadowoloną księgową, która po raz kolejny dostała dokumenty po terminie. Widziałam siebie w wieku 16 lat i swój niesmak na myśl, że ktoś mógłby mi opowiadać o takich nudnych sprawach. Być może źle oceniłam sytuacje, ale tak czy siak - nie wyszło. Zresztą nie o tym zamierzam dziś opowiadać, chociaż temat wieku jest tutaj nader istotny, bo jak wyczytaliście poprawnie z tematu - swego czasu byłam podejrzana o pedofilie.



Żeby dodać dreszczyku całej historii, postanowiłam opisać ją od tyłu.

Mam 17 lat, sprawa toczy się już kilka miesięcy, a ja cudem uniknęłam wydalenia z mojego ukochanego liceum. Ofiara mojej rzekomej pedofilii została usunięta z naszego wspólnego (jak to nazwać) zespołu szkół. Do dziś nie wiem, czy dlatego, bo ta osoba była w opinii rady pedagogicznej zbyt zdemoralizowana, czy przeszkadzała uczniom i uczennicom. Nie zmienia to jednak faktu, że moja osoba wylądowała w sądzie, a moim rodzicom groziło odebranie praw rodzicielskich, ponieważ według ustaleń (lub podejrzeń), nie wykonali oni swojej rodzicielskiej pracy poprawnie. Postrzegałam takie zarzuty jako kpinę, bo chociaż wiele mogłabym im zarzucić (zresztą, które dziecko nie), tak nigdy nie śmiałabym powiedzieć, że moi rodzice nie wykonali swojej pracy dobrze. Nigdy nie chodziłam głodna, ani brudna. Nigdy nie śmierdziałam, ani tym bardziej nigdy nie brakowało mi pieniędzy na książkę z fizyki. Nie byłam również ofiarą przemocy rodzinnej, dlatego ciężko było mi wyobrazić sobie co może czuć moja matka, gdy ktoś zarzuca jej bycie złym rodzicem. Ja i moja rodzina mamy dość różne poglądy, często się kłócimy, bo wyobrażenia dotyczące życia mamy diametralnie inne, ale nie jest to takim powodem, by pozbawiać kogoś praw rodzicielskich. Tak czy inaczej - próbowano to zrobić. Podczas całej tej sprawy, wielokrotnie odwiedzałam posterunki policji, na których musiałam gęsto tłumaczyć się ze swojego życia, a także z życia mojej rzekomej ofiary. Byłam bardzo wystraszona, bo co tu dużo mówić - nie wiem co i dlaczego robię. Niewinne zachowanie zostało zinterpretowane jako pewnego rodzaju molestowanie i chociaż sąd ostatecznie przychylił się do mojej wersji, o tyle na początku wszystko brzmiało groźnie. Zbyt groźnie.

Teraz wrócimy do zwykłej chronologii.

Są wakacje, mam lat 16 i moja ofiara dzwoni do mnie, bym zrobiła jej zdjęcia. Już wtedy interesowałam się fotografią i lubiłam strzelić jedno lub dwa zdjęcia komuś lub czemuś. Nieopodal mojego domu są forty, a właściwie ruiny tych fortów. Miałam pełną wizję sesji, którą chciałam przeprowadzić. Upodlony przez społeczeństwo człowiek zostaje kuszony przez szatana i ostatecznie schodzi na złą drogę. Potargane koszulki, pomalowane mury zrujnowanego bunkru - pomysł wydawał mi się na tamte czasy bardzo oryginalny i być może przełomowy jeśli chodzi o moją karierę fotografa. Zrobiłam kilkanaście zdjęć, zrzuciłam je na komputer i zaczęłam nad nimi pracować. Po kilku godzinach wysłałam je mojej ofierze i praca fotografa została skończona. Po kilku godzinach można było obejrzeć efekty naszej sesji na Myspace, gdzie mój partner w zbrodni posiadał konto. Zapytacie pewnie jakie były te zdjęcia - większość z nich była niegroźna i nie miała ukrytego dna, gorzej gdy doszliśmy do aktów. Może to dziwne, że uznałam, że zakryta nagość nie jest niczym wyjątkowym, ale żyjemy przecież w porno-czasach. Niestety nie każdy miał to samo zdanie, niektórych te zdjęcia oburzyły. Tak bardzo, że pewien chłopiec (lat 18), postanowił zanieść zdjęcia do Pana dyrektora i okazać swoje oburzenie zaistniałym faktem.


Musze dziś powiedzieć wprost - mogę zrozumieć jego oburzenie, przecież 16-latka, robiąca akty 14-letniemu chłopcu to w istocie coś niemoralnego. Tak samo niemoralne jak ich orientacja - 16-letnia lesbijka i 14-letni, nieukrywający swoich preferencji gej. 18-letni donosiciel musiał mieć wyraźny problem z określeniem sensu orientacji, bo w jego opinii doszło do przestępstwa, w końcu jestem 16-letnią kobietą, która prawdopodobnie molestuje 14-letniego chłopca G E J A. Nieważne, że ten chłopiec dosłownie wymiotował na widok piersi, a tym bardziej nieważne, że ja miałam wtedy kilka(naście?) adoratorek. Zostaliśmy wezwani do dyrektora, a nasi rodzice zostali natychmiast wezwani do szkoły. Rozpoczął się prawdziwy armagedon, a wytłumaczenie światu, że wcale nie molestowałam mojego przyjaciela-geja, nie było łatwe. W całej szkole wprowadzono pouczające lekcje, które miałyby przestrzec młodych ludzi, przed takimi zachowaniami, mojego przyjaciela wyrzucono, a ja musiałam zastosować się do kilku wymogów, by w owej szkole pozostać.

Jednym z warunków zostania w szkole, było cotygodniowe chodzenie do psychologa, któremu musiałam opowiadać o moich większych i mniejszych problemach. Zostałam również zawieszona w prawach ucznia, a na dokładkę musiałam oprowadzać wycieczkę żydowską po Krakowie. Jak wcześniej wspomniałam, ta sesja wydawała mi się kluczowa i tak też się stało. Tylko i wyłącznie dzięki niej, moi rodzice dowiedzieli się o moim hobby i sprezentowali mi pierwszą w moim życiu lustrzankę oraz laptopa. Przestrzegli jednak, bym zmieniła przyjaciół i starała się robić zdjęcia w innym tonie. No cóż - za laptopa i nowy aparat mogłam przystać na ich zasady, preferencji seksualnych jednak nie zmieniłam i nadal wolałam starsze dziewczyny.





You may also like

14 komentarzy:

  1. O mój Boże! Twoje barwne życie to gotowy materiał na scenariusz filmowy. Rany masz naprawdę talent do pisania! Czekam na następny równie rewelacyjny przypływ weny twórczej!!! Brawo Klaudia!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To samo nasunęło mi się na myśl! Może zatytułujemy go: "Pisiont twarzy Klaudii" czy coś w tym stylu? Haha ✋😂

      Usuń
    2. Dokładnie tak! Elf z szaloną głową. @hellowhatswrong Tylko 50? 1000 twarzy Klaudii.

      Usuń
  2. Kocham Twoje notki, momentami potrafią rozbawić do łez, a to najważniejsze dla mnie. Żeby było napisane zabawnie, ciekawie i prostym, przystępnym językiem, a Ty to wszystko wprowadziłaś. Dlatego już dawno na czołowym miejscu w mojej blog-liście jest właśnie Twój blog! 💞

    OdpowiedzUsuń
  3. Kochanie, Z A J E B I S T E <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Haha Klaudia pedofil....no no, interesujaca historia, czekamy na wiecej :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Kurczę tak sobie myślę, czytając tę i poprzednie notki, że mimo wszystko masz silne zdrowie fizyczne i psychiczne. Życie na takiej adrenalinie od co najmniej kilkunastu lat - bo chociaż kilka pierwszych lat miałaś pewnie względnie spokojnych- niejednego już by kompletnie załamało i sprowadziło do parteru, a Ty wciąż jak ten feniks odradzasz się z popiołów. Starasz się pisać o tym ironicznie, ale myślę, że niekiedy zakłuje Cię tam coś wewnątrz z niezabliźnionych ran. Dlatego pewnie jako tako to znosisz, bo jesteś silnym człowiekiem. Mimo wszystko. Bardzo podoba mi się Twój blog i chętnie tu zaglądam i proszę o więcej. W sumie mimo tych przypałów masz niezwykłą osobowość i niezwykłe życie.

    OdpowiedzUsuń
  6. Super wpis! Wesoło, z autoironią i z dystansem. OMG dawałaś rzeczywiście popalić. Jak Twoi rodzice to znosili? Rzeczywiście robiłaś mu akty w pełnym tego słowa znaczeniu? Tylko po co on wstawiał to wszystko (tzn. wraz z aktami) na Myspace? Tak sobie myślę, że zdjęcia musiały być rzeczywiście dobre (w sensie artystycznym) skoro dostałaś tę lustrzankę. Jakby na to nie patrzeć osoba z fantazją spotkała inną osobę z nie mniejszą fantazją no i pff... mieszanka wybuchowa. Już się boję, co przeczytam w Twojej notce o EMO...

    OdpowiedzUsuń
  7. Jesteś szalona mówię Ci. Zawsze nią byłaś. Skończ już wreszcie śnić. Nie jesteś aniołem mówię Ci! Ale tak na poważnie KOCHAM te Twoje szaleństwa! O paradoksie, w końcu normalny człowiek i to z "cycami"!

    OdpowiedzUsuń
  8. Auć! O jeny jeny! Cudowna notka! Kocham.

    OdpowiedzUsuń
  9. Łał, łał, łał... zawitałam, przeczytałam, skomentowałam... genialne! I tak od rana mam dobry humor.

    OdpowiedzUsuń
  10. Klauduś, a tę karę - resocjalizacyjne prace społeczne w formie oprowadzania żydowskiej wycieczki po Krakowie, to kto wymyślił? Nie mów, że sąd... A tak w ogóle to historia rewelka!!!

    OdpowiedzUsuń
  11. Kocham Twoje poczucie humoru. Bardzo bardzo bardzo kocham!
    Dlaczego nie mozna sie podpisywac?:(

    OdpowiedzUsuń